Przejdź do treści
  • Gotowanie
  • Podróże
  • Miejsca
  • Książki
  • Moda
  • Zdrowie
  • Uroda
  • Facebook
  • Instagram
  • Napisz wiadomość

Nikisz, jo Ci przaja!

Opublikowany przez Paulina 12 sierpnia 201917 listopada 2019 Czas czytania 2 min 6 sek

19 południk

W Katowicach, jak w każdym dużym mieście nie brakuje miejsc, które warto odwiedzić. Poza poza bogatą ofertą kulturalną, posiadają również niemniej atrakcyjną paletę kulinarną. Są miejsca w których można dobrze zjeść, a wśród nich z kolei takie, w których zjeść dobrze nie tylko trzeba, a nawet wypada. Nie sposób wymienić tu wszystkich miejsc naraz, które co rychlej w prężnie rozwijającej się metropolii, wyrastają niczym grzyby po deszczu. 

„Prohibicja po Śląsku”

Raz po raz w licznie tworzonych rankingach, pojawia się restauracja Śląska Prohibicja. Obok pięknego górniczego osiedla, którego tutaj nie trzeba przedstawiać nikomu – stanowi obowiązkowy punkt wycieczki po mieście. Znaleźć ją można wśród familoków, w najsłynniejszej dzielnicy Katowic. To tu, w otoczeniu charakterystycznej zabudowy z czerwonej cegły, godnie reprezentuje tradycje kuchni śląskiej.

Warzymy, nie śpimy…

Wszystkiemu co dzieje się w kuchni, a dzieje się w niej naprawdę dużo, szefuje zawsze uśmiechnięta zwyciężczyni piątej edycji programu Master Chef – Magdalena Nowaczewska. To właśnie dzięki niej możemy przeżyć nietuzinkową przygodę kulinarną. Jednak chcąc udać się do Śląskiej Prohibicji, warto zadbać o wcześniejszą rezerwację. Fama o pysznej kuchni rozniosła się w mgnieniu oka, a wygłodniałych ochotników na Śląski Klasyk nie brakuje 😉 .

Co prawda nie samą roladą i żurem menu Śląskiej Prohibicji stoi! Obok tradycyjnych dań kuchni regionalnej i polskiej, znajdziemy tutaj również coś z włoskim akcentem, jak domowe ravioli z bobem znane gościom restauracji, jako Ulepce.

Maszkety

Po obiedzie dla osłody, jeden z najbardziej spektakularnych deserów, którego pochodzenie do dnia dzisiejszego nie zostało ustalone. Jest więc trochę nowozelandzki i nieco australijski, a gdyby ktoś nie domyślił się jeszcze o czym mowa, to Pavlowa na Nikiszu. Dla tych, co z kolei od bezy wolą jabłka – Krucha Charlotte „do usług”. Oba desery polecam wszystkim!

Jo Ci przaja!

Nikiszowiec, to bez dwóch zdań magiczne miejsce. Zdecydowanie bywam tutaj zbyt rzadko, a warto tu zajrzeć choćby na chwilę. Powodów i okazji w ciągu roku jest całe mnóstwo. Może to być leniwy spacer wśród familoków, obiad w Śląskiej Prohibicji, wizyta na Jarmarku Bożonarodzeniowym i wiele innych. Każdy powód jest dobry i każdy znajdzie tutaj coś dla siebie! A Wy byliście już na Nikiszu?

Opublikowany przez Paulina12 sierpnia 201917 listopada 2019Opublikowany w
  • Miejsca
Tagi:
  • Katowice
  • Nikiszowiec
  • Recenzja
  • Śląska Prohibicja
  • Slow food
  • Slow life

Opublikowany przez Paulina

W skomplikowanej relacji z jedzeniem. Miłośniczka podróży, polnych kwiatów i słońca w nieprzyzwoitej ilości. Uzależniona od książek, orzechów i porcelany. Prawdopodobnie przyszła autorka książki, której data wydania na tą chwilę znana jest jedynie kosmosowi. Zobacz więcej wpisów

Nawigacja wpisu

Poprzedni wpis Poprzedni wpis:
Polka dots
Następny wpis Następny wpis:
Tyle słońca w całym mieście
Copyrights © 2019 Cukier i Puder. Wszelkie prawa zastrzeżone. Polityka prywatności
  • Kontakt
Ta strona korzysta z 🍪 ciasteczek (cookies). Zgadzasz się na ich użycie?Zgadzam się