Czasem słońce, czasem deszcz
Obok niezliczonej ilości kwiatów w kuchni mojej mamy, ze ścian dumnie spoglądały ręcznie malowane Włocławki. Przyznam szczerze, że gdy byłam dzieckiem, marzyłam by przy najbliższej okazji ów ozdoby zniknęły bezpowrotnie. Jednak jak to w życiu często bywa, los głośno zaśmiał mi się w twarz i dziś jestem posiadaczką nielubianych niegdyś kuchennych dekoracji.
Chociaż wymyślono ją dawno temu w Chinach, to właśnie w średniowiecznej Europie była nieprzeciętnie pożądanym i poszukiwanym towarem. Pierwotnie na jej posiadanie pozwolić mogli sobie jedynie najbardziej majętni, przez co kojarzono ją głównie z dostatkiem. Okrzyknięta „białym złotem”, często wręczana w formie podarunku zamiast tradycyjnego kruszcu – szybko stała się synonimem luksusu przez duże „L”.
Domowe rytuały
W większości domów nadal traktowana szczególnie, gdzie jest wyciągana z szafy tylko na specjalne okazje, by nadać przygotowanym potrawom iście królewski szlif. Jest wciąż tak samo krucha i delikatna jak kiedyś, jednak dzisiaj ma zdecydowanie bardziej użytkowy charakter. Nawet dostępna od ręki, nie straciła na swojej popularności i po dziś dzień, jest stałym bywalcem wśród czterech ścian.
Nie wiem jaki był Wasz początek znajomości z ceramiką, ale ja swój pamiętam bardzo dobrze. Aż wstyd się przyznać, ale doceniłam ją dopiero wtedy, gdy przyszła do mnie sama – jako prezent ślubny. Niepozornie wyglądające pudło, okazało się kopalnią bolesławieckiej ceramiki. Przepadłam wtedy bez reszty i od tamtego czasu, intensywnie sympatyzuję z ceramiką.
Stoliczku, nakryj się!
Porcelanowe talerze, patery, misy, ceramiczne kubki i filiżanki, są jak starzy, dobrzy znajomi. Bywają u mnie często i nigdy nie zawodzą. Poranna kawa w towarzystwie bolesławieckiego kubka, smakuje najlepiej. Mimo kwiecistych ornamentów, złoceń oraz innych zdobień, w dalszym ciągu są uniwersalne niczym klasyczna, „mała czarna”w szafie. Czy to na co dzień, czy to od święta – zawsze mile widziane. Bez względu na wszystko, za każdym razem mogę na nie liczyć. Nie wiem jak to robią, ale wyciągają z potraw to, co najlepsze. Nakryty stół z ich pomocą wygląda jak milion dolarów, a jedzenie smakuje obłędnie.