Mogłabym powiedzieć, że książki są ze mną od zawsze. Kiedy moi rówieśnicy w dzieciństwie dostawali kolejne zabawki, ja często w prezentach otrzymywałam książki. Podobnie było z „Modoterapią” Antoniny Sameckiej, którą dostałam w prezencie na ostatnie urodziny.
Przed jej przeczytaniem miałam mieszane uczucia. Skrajne opinie pozostawiły mętlik w mojej głowie. Pomimo tego, nie zniechęciłam się i postanowiłam dać szansę książce, by wyrobić sobie własną opinię.
„Modoterapia” jest podzielona na trzy części. Pierwsza, zatytułowana „Co ja mam na siebie włożyć” stawia nam wiele pytań, skłaniając do refleksji. Druga, składa się z jedenastu wywiadów przeprowadzonych ze specjalistami od stylu. Możemy się z nich dowiedzieć jak ubrania wpływają na życie poszczególnych osób, co mogą załatwić i dlaczego pełnią tak istotną funkcję.
Co Ja o tym myślę?
Często pod wpływem impulsu mój styl przechodził gruntowną transformację. Za każdym razem jednak było mi z tym źle. Pożądałam jednego stylu, ale nie mogłam wyrzec się innych. Byłam najbardziej niestałą w modowych uczuciach osobą na świecie.
Doszłam do wniosku, że nie pasuje do żadnej grupy. Teraz, nie zastanawiam się nad tym, czy wszystkie ubrania w mojej szafie pasują do siebie – tylko czy czuje się w nich komfortowe, dziewczęco lub po prostu swojo.
W książce Antoniny Sameckiej nie znajdziemy gotowego przepisu na to, jak należy się ubrać lub gdzie kupować ubrania. Odpowiedzi na pytanie jaki styl do nas pasuje, również próżno w niej szukać. Nakłania ona nas jednak, do otworzenia szafy i zastanowienia się nad jej zawartością. Dowodem na to jest trzecia część książki, która mówi o 10 rzeczach, których nie musimy robić ani mieć 😉
Jak sama autorka przekonuje, nie ma idealnej ilości par jeansów czy koszulek z krótkim rękawem. Wszystko zależy od tego gdzie mieszkamy, kim jesteśmy i czym się zajmujemy.
Książka jest doskonałą propozycją dla osób, które są w skomplikowanej relacji ze swoją szafą. Spodoba się również wszystkim, którzy kochają modę lub stawiają w niej pierwsze kroki. Wystarczy trochę chęci, by bez wielkiego nakładu pracy, codziennie wyglądać jak cover girl. Ja już spróbowałam, Wam też polecam. Działa!